sobota, 15 kwietnia 2023

2.2 "I'm still a long way from accepting it that there's just no you and me."

 - Czy ty i Javier ... no wiesz? - zaskoczona tym dziwnym pytaniem oderwałam wzrok od ciętych słoneczników. Carlota stała obok mnie zagryzając wargę i uciekając speszonym spojrzeniem po wnętrzu kwiaciarni. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc jej zachowania. - Oh, no wiesz o co mi chodzi! - przewróciła zirytowana oczami. Na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce.
- Lecisz na Javiera? - parsknęłam pod nosem.
- Wcale, że nie! - oburzyła się dziwne piskliwym głosem. - Po prostu widzę jak dużo czasu ze sobą spędzacie. - machnęła rękoma jakby przeganiała upierdliwą muchę. - Ostatnio miałam wrażenie, że ze mną flirtuje, więc wolę być pewna co się między wami dzieje, zanim poślę go do diabła. - mruknęła.
- Nie musisz tego robić. Ja i Javier jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc jeśli zaprosi Cię na randkę to bez problemu możesz się zgodzić. - poklepałam ją z uśmiechem po ramieniu. Odkąd zapoznałam tą dwójkę ze sobą wyczuwałam napięcie, które się pomiędzy nimi utworzyło. Naiwna Carlota nawet nie zdawała sobie sprawy, że częste odwiedziny fotografa w naszym biurze nie były związane z moją osobą. - On jest dla mnie kompletnie aseksualny.
- Więc musisz być nienormalna. - prychnęła oburzona rozbawiając mnie. - Albo nadal wkładasz rączkę pod kołdrę na myśl o pewnym chłopaku i jego zwinnych paluszkach ... - oho, powróciła prawdziwa panna Santos.
- Carlota! - syknęłam rozglądając się wokół po ludziach. - Koniec naszych zwierzeń przy winie! - zastrzegłam odwracając się od niej. Nie chciałam, aby dostrzegła jak moja twarz zamieniła się kolorystycznie w dojrzałego pomidora.
- Ciocia Carlota zna życie. On robi to samo na myśl o tobie.
- Nie musi tego robić. Ma już moje zastępstwo. - rzuciłam przez ramię. Na samo wspomnienie o Lieke podnosiło się mi ciśnienie, a paznokcie wściekle wbijały w skórę u dłoni. Byłam tak bardzo zazdrosna, że nawet nie potrafiłam tego ukryć.
- Przecież zrobiłyśmy rekonesans jej konta na Instagramie i zgodnie stwierdziłyśmy, że szału nie ma.
- Ty zrobiłaś i to ty stwierdziłaś. - podkreśliłam. - Po za tym jesteś nieobiektywna bo należysz do mojej drużyny. Zresztą, o czym my mówimy? - zirytowałam się. Nie chciałam znów wyobrażać sobie Pedro z tą dziewczyną w pewnych sytuacjach. - Facet zerwał ze mną rok temu, a ja nadal to przeżywam. To żałosne!
- Taka nasza babska natura, co poradzisz?
- Idziemy się czegoś napić?
- Dopiero jest południe. - jej idealnie wydepilowane brwi uniosły się ku górze. - Martina, może ty potrzebujesz, aby jakiś facet zrobił Ci dobrze? Wtedy zrozumiesz, że Pedro nie jest jedyny na świecie. - zachichotała pod nosem.
- Miałam na myśli mrożoną kawę. - syknęłam przez zęby. - Ale skoro dajesz mi takie rady to może rzeczywiście powinnam bardziej zastanowić się nad Javierem. - strzepnęłam ze swojej bluzki niewidzialny kurz. To oczywiste, że nie mówiłam serio, ale uwielbiałam ucierać jej ten cwany nosek.
- Wiesz czego żałuję? - założyła ręce na piersi spoglądając na mnie z wyzwaniem. Kąciki jej ust niebezpiecznie drżały. - Że sama nie zadzwoniłam do Gonzaleza i nie nakazałam mu w trybie natychmiastowym znaleźć się w Madrycie. - odbiła pałeczkę. W odpowiedzi wystawiłam w jej stronę swój zgrabny środkowy palec.

Pół godziny później z uwielbieniem popijałam mrożoną kawę spoglądając na ludzi mijających się na chodniku. Uwielbiałam kawiarenki ze stolikami na zewnątrz otoczone różnorodną roślinnością. Mimo panującego wokół gwaru czułam się zrelaksowana. Wrześniowa pogoda dopisywała, a słońce, mimo iż już nie parzące, przyjemnie ogrzewało moją twarz.
- Pójdziesz ze mną do siedziby Club del Deportista? - spytałam Carlotę, która zawzięcie pisała coś na swoim telefonie. - Wzięłabym Javiera, ale boję się, że będziesz zazdrosna. - czujny wzrok mojej przyjaciółki uniósł się znad urządzenia.
- Dalej chcesz ciągnąć tą grę? - uniosła brew ku górze.
- Nie, teraz pytam serio. - odchrząknęłam poprawiając się na krześle. - Na prawdę go lubisz?
- Cóż, jest bardzo przystojny i inteligenty. - zagryzła dolną wargę zamyślając się na chwilę. - Znasz mnie ... trudno mnie zawstydzić. - westchnęła ciężko. - Jednak w jego towarzystwie język mi się pląta, rumienię się jak małolata, a dłonie mi się trzęsą jakbym była w pierwszej fazie odwyku! Ten facet kompletnie mnie onieśmiela. - jęknęła. - Skoro mówisz, że to tylko przyjaciel, a ja Ci wierzę bo doskonale wiem kogo obdarowałaś tym wyniszczającym nas ludzi uczuciem, to może razem będziemy Ci towarzyszyć?
- Szukasz okazji, żeby się z nim zobaczyć? - założyłam ręce na piersi. - Czyli ja się będę denerwować, a wy będziecie ze sobą flirtować?
- Odkąd się upewniłam, że nie stoję Ci na drodze do niczego to nawet nie mam zamiaru się hamować. - zachichotała bezwstydnie. - To kiedy ta sesja?

*


Charakterystyczny dźwięk aparatu fotograficznego towarzyszył mi od samego rana. Oto nadszedł długo oczekiwany przeze mnie dzień sesji zdjęciowej, którą potraktowałam jako jeden z moich życiowych priorytetów. Chciałam, aby wszystko było idealne, a przede wszystkim, aby było w moim stylu. W ostatnim czasie spędziłam wiele godzin na rozmowie z fotografem i stylistką. Zgodnie uzgodniliśmy, że trzy sukienki z najnowszej kolekcji ZARA oraz biżuteria RABAT będą perfekcyjnie współgrały na mojej osobie, tym bardziej iż byłam ich największą fanką. Na ostatnie zdjęcia, to jest na sesję z protagonistą zimowego wydania, miałam założyć elegancką sukienkę, którą zaprojektowała sama Amaya Arzuaga. Byłam nią po prostu zachwycona.
Zrelaksowana poddawałam się "torturom" charakteryzatorki, która starannie układała moje włosy. Wszystkie szczegóły zostały wcześniej uzgodnione, więc byłam spokojna iż ostateczny efekt będzie dla mnie jak najbardziej zadowalający. Obok mnie siedziała podekscytowana Carlota, której Javier musiał zniknąć z oczu, ponieważ odkąd tu przyszliśmy, ta dwójka nie opuściła się nawet na krok. Mój przyjaciel uważnie przyglądał się pracy tutejszego fotografa zapewniając mnie, że efekt końcowy będzie perfekcyjny. Był jedyną osobą, której ufałam w tej kwestii. Z kolei Carlota uważnie spoglądała na ręce charakteryzatorki, chcąc się upewnić, że nie zrobi ze mnie "pajaca".
- Wyglądasz jak milion dolarów. - oznajmiła.
- Przecież jeszcze nie założyłam na siebie sukienki. - wytknęłam jej język poprawiając satynowy szlafrok, który miałam na sobie. Z uśmiechem przyglądnęłam się swojemu odbiciu w lustrze.
- Wtedy będziesz wyglądała jak miliard dolarów.
- Muszę jeszcze skoczyć do łazienki.
- Serio? Teraz? - prychnęła. Przewróciłam rozbawiona oczami, po czym opuściłam swoją garderobę. Na przeciwko niej znajdowała się łazienka do której się udałam. Dość szybko załatwiłam swoją potrzebę i znów znalazłam się na małym korytarzu. W myślach miałam tylko piękną czarną sukienkę, którą za chwilę założę na siebie. Chwyciłam za klamkę, aby znów znaleźć się w towarzystwie Carloty, gdy kątem oka dostrzegłam znajomą mi sylwetkę.
- Fernando? - wydukałam. Brunet odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął zakłopotany. W przeciwieństwie do mnie nie wydawał się być zaskoczony naszym niespodziewanym spotkaniem. - Co ty tutaj robisz? - podeszłam do niego bliżej. Starszy z braci Gonzalez podrapał się po głowie nie wiedząc najwyraźniej co powiedzieć. Błyskawicznie dodałam dwa do dwóch choć wynik nie bardzo mi się spodobał. - Nie, to niemożliwe. - wyszeptałam czując jak fala stresu uderza we mnie ze zdwojoną siłą.
- Nie wiedziałaś? - zdziwił się.
- Zaraz ... on o tym wiedział?! - oburzyłam się kładąc swoje dłonie ma biodra. - Fernando skinął w odpowiedzi głową. - I zgodził się na to? Dlaczego? - nie rozumiałam.
- To pytanie skieruj do niego. - skinął głową w stronę sceny rozgrywanej za moimi plecami. Do moich uszu dotarł podekscytowany głos redaktora naczelnego. Westchnęłam ciężko odwracają twarz ku niemu i jego rozmówcy. To oczywiste, że był nim Pedro. Nie słuchał mężczyzny, a wpatrywał się we mnie niepewnym wzrokiem. Prawdopodobnie obawiał się czy na jego widok nie wyjdę stąd trzaskając ostentacyjnie drzwiami. Skłamałabym mówiąc, że nie przyszło mi to na myśl. Nie byłam jednak dzieckiem i wiedziałam, że muszę zachować się profesjonalnie.
- Oh! Jeszcze nie gotowa? - pan Rodriguez oderwał się od monologu skierowanego do piłkarza obdarzając mnie szerokim uśmiechem. Wtedy zrozumiałam, że mam na sobie jedynie szlafrok. Dla pewności założyłam ręce na piersi. - To nic. Poczekamy na tak piękną damę chociażby wieczność. Ale poznajcie się proszę. - za moimi plecami Fernando zachłysnął się powietrzem. Dobrze, że choć jemu było do śmiechu. - Będzie wam łatwiej podczas wspólnej sesji.
- Martina Figo. - wyciągnęłam dłoń ku zaskoczeniu chłopaka.
Przecież nie będę ofiarą do jasnej cholery.
- Pedri ... Pedro Gonzalez. - poprawił się odwzajemniając gest. Zadrżałam czując znajomy dotyk jego ciepłej skóry. Doskonale to wyczuł. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie ma najmniejszego zamiaru poluźnić uścisku.
Boże, naiwna ja.
- Miło mi Cię poznać Pedri. - wymusiłam uśmiech wpatrując się w jego oczy. Nie mogąc się powstrzymać zmierzyłam jego sylwetkę uważnym wzrokiem. Zmężniał w ciągu tego roku dzięki czemu elegancki garnitur wyglądał na nim genialnie. Lekki zarost dodawał mu zadziorności. Jedynie co mi się nie podobało to zmęczone oczy. Byłam pewna, że były podkrążone, ale charakteryzatorka zwinnie je zakryła. - A teraz przepraszam, ale pójdę się przebrać. - opuściłam męskie towarzystwo wchodząc do swojej garderoby.
- Martina nie uwierzysz kto ... - zaczęła przejęta Carlota trzymając telefon w ręce. Ze świstem wypuściłam z ust powietrze i oparłam się plecami o drzwi. To dlatego do mnie dzwoniłeś Pedro, prawda? Chciałeś mi powiedzieć, ale doszedłeś do wniosku, że ucieknę. Cóż, nie zdążyłeś mnie chyba dobrze poznać. - ... niech to szlag. - zaklęła widząc moją minę. - Już wiesz, prawda?
- Co to znaczy "już wiesz"? - zirytowałam się.
- Javier napisał do mnie przed chwilą. - pomachała telefonem. - Spotkał go. Prosił, abym Ci to w jakiś delikatny sposób przekazała i dopilnowała, abyś nie uciekła oknem. - przygryzła wargę spoglądając na mnie uważnie.
- Po pierwsze. - zaczęłam biorąc głęboki wdech. - Cieszę się, że okazaliście się być lojalnymi przyjaciółmi i nie chcieliście nic przede mną ukryć. Po drugie, spotkałam go właśnie na korytarzu i ku mojej rozpaczy wygląda jeszcze lepiej niż przed rokiem. A po trzecie ... w tej garderobie nie ma okna. - prychnęłam, na co Carlota zachichotała pod nosem. - Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? - usiadłam ciężko na krześle. - On o tym doskonale wiedział. Dlaczego więc się zgodził?
- Może chciał Cię zobaczyć? - posłałam jej mordercze spojrzenie na dźwięk tych dyrdymałów. - Nie wiem Martina. Nie znam go. - machnęła rękoma w powietrzu. - Może jemu również jest z tym ciężko?
- Jemu jest ciężko? - zaśmiałam się choć nie było w tym krzty radości. - Mówi to osoba, która stalkowała jego nową dziewczynę przez pół nocy?
- Kto powiedział, że to jego dziewczyna? - uniosła brew ku górze. - Myślisz, że zgodziłby się na sesję zdjęciową ze swoją eks gdyby był w związku z inną? Myśl dziewczyno! - popukała się ostentacyjnie w czoło. - Bierz się w garść Martina i zakładaj tą kieckę! - chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę wieszaka. - Masz stąd wyjść z wysoko uniesioną głową i pokazać mu co stracił. Jedyne co ma mieć w głowie to wizję waszej dwójki sam na sam w tej garderobie po zakończeniu zdjęć. Chyba nie muszę wspominać, że bokserki też go mają cisnąć?
- Skończyłaś? - warknęłam przez zęby zsuwając z siebie szlafrok.
- Nie będziemy wam przeszkadzać podczas tych zdjęć. Lepiej będziecie się czuć pomiędzy ludźmi, którzy nie wiedzą co was łączy. - czekała cierpliwie, aż będzie mogła zapiąć zamek na moich plecach. - Poczekamy z Javierem na korytarzu. On z kimś przyszedł?
- Z bratem.
- Ok, zaproponujemy mu wspólną kawę.
- Carlota? Mimo, że czasami mnie irytujesz, to jestem na prawdę wdzięczna, że mi towarzyszysz. - westchnęłam odwracając się do dziewczyny.
- To nie ja Cię kochanie irytuję. Prawda Cię irytuje.

Czekał na mnie rozmawiając z fotografem. Przełknęłam ślinę czując suchość w gardle, po czym pewnym krokiem podeszłam bliżej. Poczułam jak mierzy mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Na jego ustach wykwitł nieśmiały uśmiech, który wywołał ciepło w moim wnętrzu.
- Pięknie wyglądasz. - szepnął.
- Dziękuję.
- Możemy zaczynać? - spytał fotograf chcąc się upewnić czy jesteśmy gotowi. Skinęliśmy pospiesznie głowami. - Stańcie więc proszę na przeciwko siebie. Martina, odegrasz rolę kobiety, która upewnia się, że jej mężczyzna jest gotowy do wyjścia. Udasz, że poprawiasz Pedriemu kołnierz od koszuli, poszetkę, marynarkę, mankiety ... rozumiesz, prawda? A ty się jej po prostu poddaj. - poklepał chłopaka po ramieniu. - One są w tym ekspertkami. - zachichotał radośnie i chwycił w dłoń aparat. - Wszyscy gotowi?! - rozejrzał się po swojej ekipie.
Wzięłam głęboki oddech. Uniosłam dłonie ku szyi chłopaka i zaczęłam odgrywać swoją rolę. Byliśmy bardzo blisko siebie. Zbyt blisko. Czułam jego lekko przyspieszony oddech na swoim policzku, a bijące od niego ciepło podnosiło moją temperaturę ciała. Nadal używał arbuzowej gumy do żucia, której zapach rozbudzał cholerne motyle w moim brzuchu.
- To ty powinnaś być na okładce. - wyszeptał, a ja zamarłam wpatrując się w jego ramię.
- Pedri, utrudniasz. - wydukałam poprawiając poszetkę.
- Dlaczego mówisz na mnie Pedri?
- A czy nie tak mówi na Ciebie cały świat? Pedro został się w Las Palmas. - odważyłam się unieść wzrok i spojrzeć w jego oczy, które w tym momencie odzwierciedlały ból. Poczułam jak mój podbródek zaczyna drżeć. - Wyglądasz jak on, ale nim nie jesteś.
- Martina ...
- Wow! - podskoczyłam na dźwięk entuzjazmu fotografa. Z szerokim uśmiechem przeglądał wykonane przez siebie zdjęcia. - Jest o wiele lepiej niż sobie wyobrażałem. Czuć pomiędzy wami chemię. - puścił żartobliwie oczko w naszą stronę.
Mi wcale do śmiechu nie było. Odsunęłam się od chłopaka i podeszłam do charakteryzatorki pod pretekstem poprawy makijażu. Przebywanie tak blisko bruneta było dla mnie katorgą. Przy nim traciłam całą pewność siebie. Jeszcze nie tak dawno próbowałam wmówić sobie, że był dla mnie jedynie wakacyjną miłością, ale nawet bieg czasu nie pomógł mi w zapomnieniu. Moje ciało i serce nadal doskonale pamiętały jak reagować w jego pobliżu. Boże, byłam taka słaba.
- Podejdźcie proszę do tych schodów. - poprosiła asystentka fotografa. - Zejdziecie z nich ramię w ramię, po czym nie przerywając chodu zerkniecie na siebie przez chwilę, dobrze?
Pedro przepuścił mnie, abym weszła pierwsza, co też uczyniłam. Zorientowałam się jednak, że jestem w pułapce. Zostaliśmy sami, na szczycie, podczas gdy ekipa przygotowywała odpowiednie oświetlenie. Oparłam się biodrem o balustradę udając wielce zafascynowaną ich pracą.
- Martina, możemy normalnie porozmawiać?
- O czym? - spytałam nie odrywając wzroku od fotografa i jego asystentki, którzy się w tym momencie naradzali. - Wiem co u Ciebie słychać, cała Hiszpania wie. Jeśli jesteś szczęśliwy to ja również. Nie jestem zawistną osobą. Dziwi mnie jedynie, że zgodziłeś się na to wszystko. - wskazałam dłonią na ekipę pod nami. - Pojawisz się u boku córki Figo, a tego obawiałeś się najbardziej. Nie rozumiem Cię w tym momencie, Pedri. - pokręciłam głową.
- Nigdy nie obawiałem się pojawić u twojego boku, doskonale o tym wiesz. Wiem, że Cię zraniłem i nienawidzę się za to każdego dnia, ale nie mogłem wtedy postąpić inaczej.
- Dlaczego zadzwoniłeś do mnie w Sierpniu?
- Co zrobiłem? - zmarszczył czoło.
- Zadzwoniłeś do mnie niedługo po przegranym finale w Japonii. - wytłumaczyłam patrząc na jego zaskoczoną minę. Wydawało mi się, że nie miał pojęcia o czym do niego mówię. - Miałam nieodebrane połączenie od Ciebie. Chyba nie zmieniłeś numeru, prawda? - spytałam niepewnie.
- Zajebię Cię Gavi ... - zaklął szpetnie pod nosem przeczesując nerwowo swoje dopiero co ułożone włosy. Zamrugałam powiekami czując jak oczy zaczynają mnie szczypać. Tak wiele nadziei pojawiło się w moim sercu związanych z tym głupim połączeniem, które okazało się być nieśmiesznym żartem jego kumpla.
Byłabym totalną ignorantką gdybym nie wiedziała kim jest owy Gavi. Ten pseudonim był dość znany w ostatnim czasie w Hiszpanii. Przewijał się również podczas rozmów mojego ojca ze Stellą.
- Mam nadzieję, że żart się wam udał. Albo wyznawanie ... cokolwiek. - odwróciłam od niego wzrok.
- To nie był żart. - poczułam jego dłoń na łokciu. - Domyślam się co nim kierowało, ale nie chciał się zabawić twoim kosztem. - tłumaczył zawzięcie kumpla. - Nie miałem pojęcia, że to zrobił.
- Mówiłeś mu o nas? - spytałam szeptem. Bałam się, że mój głos się załamie gdy uniosę go o ton wyżej. Pedro w odpowiedzi zacisnął wargi w cienką linię. - Więc mam nadzieję, że mu ufasz.
- Gavi ma trudny charakter, ale jest godny zaufania.
Rozmowę przerwał nam fotograf, który kolejny raz zapytał czy jesteśmy gotowi. Pedro chciał szybko poprawić swoje włosy, ale zapewniłam go, że tak będzie wyglądać lepiej. Wiedziałam co mówię, w końcu to my kobiety jesteśmy ekspertkami, prawda?
Krok po kroku zaczęliśmy schodzić ze schodów. Nasze ramiona i dłonie ocierały się o siebie wywołując napięcie elektryczne, które było mi już bardzo dobrze znane. Obawiałam się potknięcia w momencie gdy nasze oczy się ze sobą zetkną, ale na całe szczęście tak się nie stało.
Ostatnie zdjęcia miały zostać zrobione pod ścianą o którą opierałam się plecami, a Pedro bokiem. Oczywiście nasze twarze musiały być zwrócone ku sobie. Nie czułam się z tym faktem komfortowo. Dopiero teraz do mnie dotarło, że tą sesję zobaczy duża masa ludzi. Jak "opinia publiczna" zareaguje na końcowy rezultat? Czy w Katalonii będą zadowoleni, że ich perełka pozuje u boku córki zdrajcy? A jego fanki? Czułam już wiadro pomyj które na mnie wyleją z powodu samego spoglądania w jego stronę. To bez znaczenia że to tylko niewinna sesja ...
Oh, gdyby tylko wiedziały.
- Co się dzieje? - szepnął przyglądając mi się uważnie gdy fotograf zarządził przerwę. - Skąd nagle ta pochmurna mina?
- Właśnie zrozumiałam, że to bez znaczenia co powiedziałam w wywiadzie. Nikogo nie będzie obchodzić jaka jestem na prawdę i czym się zajmuję. Od urodzenia mam przyszytą łatkę. Teraz do mnie dotarło, że miałeś rację. Nigdy nie powinniśmy być razem. Nawet podczas sesji zdjęciowej. Zobaczysz, zostanie ona źle odebrana.
- Hej. - dotknął mojego podbródka. - Jeśli ktoś powie na Ciebie złe słowo to będzie ono spowodowane zawiścią i zazdrością. Jesteś piękną i inteligentną dziewczyną, która zasłużyła na to wyróżnienie. Nie chciałbym tu być z nikim innym, rozumiesz?
- Ale będę dla nich jedynie córką Figo, która założyła swój mały biznes prawdopodobnie za tatusiowe pieniądze. - przewróciłam oczami, a Pedro lekko spiął się na moje słowa. - Przepraszam, nie miałam Ciebie na myśli. Wiem, że sprowokowałam Cię do tamtych słów. - pokręciłam głową. - Ale to trudne być na każdym kroku porównywaną do sławnych rodziców.
- Wiem, rozumiem. - westchnął. - Zaraz. Co chcesz powiedzieć przez to, że założyłaś swój "mały biznes"? - spytał, a ja niewinnie wzruszyłam ramionami. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozbłysły zaraźliwą radością. - Na prawdę to zrobiłaś? Martina, to świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - miałam wrażenie, że chce mnie objąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i podrapał speszony po skroni.
- Na prawdę się cieszysz? - spytałam chcąc nieudolnie ukryć szeroki uśmiech zagryzając dolną wargę.
- Przecież to było twoje marzenie! Mogę poznać szczegóły?
- Oficjalne otwarcie odbyło się miesiąc temu. To na razie mały biznes, który prowadzę razem z koleżanką ze szkoły. Jesteśmy dopiero na początku, więc zajmujemy się skromnymi przyjęciami. Urodziny, rocznice, ostatnio nawet dekorowałyśmy salę konferencyjną na ekskluzywny pokaz kosmetyków. Nazwałyśmy firmę "Sueños Blancos".
- Dlaczego Blancos? - jęknął.
- Ej! - trzepnęłam go ze śmiechem w ramię doskonale wiedząc, że i on żartuje. - To nie ma z tym nic wspólnego. Zresztą, nie mam zbyt wiele do opowiedzenia w tej kwestii. Tak jak mówiłam, jesteśmy z Carlotą dopiero na początku.
- Odważyłaś się sięgnąć po marzenie, to już samo w sobie jest dużym osiągnięciem. Jeszcze rok temu nikt nie wiedział, że coś takiego zakiełkowało w twojej głowie. A co ze studiami? - założył ręce na torsie spoglądając na mnie z ogromnym zainteresowaniem. Cieszyło mnie i peszyło to na zmianę. - Na co się zdecydowałaś?
- Zarządzanie w formie hybrydowej. - zaskoczyłam go. - Nadal lubię gotować, ale postanowiłam, że będzie to moją odskocznią. Choć nie ukrywam że chciałabym przejść kiedyś kurs pod okiem profesjonalisty. - wyznałam. - Chciałabym też potrafić dekorować tematycznie torty ... Boże, ale się rozgadałam. - zaśmiałam się zakrywając usta dłonią. - Przepraszam, już się zamykam.
- Ale mi to przecież nie przeszkadza. Chcę wiedzieć co u Ciebie słychać. Kontynuuj proszę. - z jego twarzy wyczytałam, że wcale nie mówił tego z grzeczności. Na prawdę go to interesowało. Zarumieniłam się jakbym co najmniej znała go od godziny.
Na szczęście nie zdążył tego zauważyć ponieważ przerwał nam zadowolony z wykonanej pracy fotograf oznajmiając, że ma wszystko czego potrzebuje i poprawki są niepotrzebne. Czyli zdjęcia dobiegły końca.
Mogliśmy się rozejść.
- Mieszkasz w Madrycie? - spytał gdy razem udaliśmy się do wyjścia z sali. Jak na dżentelmena przystało otworzył przede mną drzwi i uprzejmie przepuścił.
- Tak. Spędziłam rok w Londynie, ale tęskniłam za Hiszpanią. Wynajęłam więc mieszkanie w dzielnicy Malasaña. Na ostatnim piętrze bez windy. - zaśmiałam się. - Moja kondycja nieco się poprawiła.
- Schudłaś. - zauważył marszcząc czoło.
- To chyba dobrze?
- W twoim przypadku jest to kompletnie niepotrzebne. Nie obraź się bo nie mam nic złego na myśli, ale jest to wręcz niepokojące. Twoje kości obojczykowe nigdy nie były tak widoczne.
- Mówi to chłopak, który od kilku tygodni ma podkrążone oczy i zapadnięte policzki. - odbiłam pałeczkę. - Dorosłe życie odciska na nas swoje piętno. Nie mam czasu, aby jeść regularnie. Ty za to, jako profesjonalny piłkarz, powinieneś się bardziej pilnować. Fajnie jest bić rekordy występów meczowych, ale powinieneś też odpoczywać i się regenerować.
... i po jaką cholerę ja mu to mówię? Nie musi wiedzieć, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego co się u niego dzieje.
- Obiecaj, że zaczniesz o siebie dbać.
- Dobrze tato. - westchnęłam rozbawiając go.
Carlora, Javier i Fernando na nasz widok zerwali się z wygodnych kanap wymieniając się zaniepokojonymi spojrzeniami. Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale wiedziałam że nie byłoby to na miejscu.
- Już po wszystkim? - zapytała blondynka przerzucając spojrzenie raz na mnie, a raz na Pedro. Wzrok miała czujny niczym wilczyca na polowaniu. - Jestem Carlota. - wyciągnęła dłoń ku piłkarzowi, który z uśmiechem oddał ten gest przedstawiając się.
- Miło mi. Martina wspomniała, że prowadzicie razem firmę.
- Oh, tak! - wyszczerzyła swoje ząbki. - Gdybyś kiedyś chciał ... no wiesz. Polecamy się. - serio, kurwa?
- Pani podziękujemy. - mruknęłam. - Pedri, to jest Javier. - wskazałam na obserwującego nas uważnie bruneta. - Przyjaciel mój i mojej rodziny. - mężczyźni uścisnęli sobie dłonie przyglądając się sobie nawzajem. Pedro nie był już tak serdeczny jak w stosunku do Carloty, co dziewczyna zauważyła i szybko zareagowała.
- Spotykamy się. - dumnie wskazała na siebie i fotografa. Miałam ochotę przybić piątkę z własnym czołem.
- Widzę, że poznaliście się z Fernando. - uśmiechnęłam się do starszego z braci. - Nadal robisz za jego ochroniarza? - zażartowałam.
- Wiesz, że jestem niezastąpiony. - puścił mi oczko. - Na całe szczęście nie muszę już być jego szoferem. Teraz sam wozi inne dziecko. A skoro o tym dziecku mowa ... Gavi nie może się doczekać końca sesji. - zwrócił się do brata machając swoim telefonem. - Jest głodny. A Gavi głodny to Gavi zły.
- Z chęcią poznałabym Gavi'ego. - spojrzałam dość wymownie na Pedro. Zaśmiał się kiwając głową na znak zgody.
- Masz okazję. Właśnie tu człapie. - Fernando wskazał palcem w stronę wejścia. Odwróciłam się nie ukrywając swojej ciekawości. Mój uśmiech zamarł na twarzy gdy dostrzegłam towarzystwo najmłodszego piłkarza. Dwie roześmiane dziewczyny, w tym jedna dobrze mi znana, oraz młody chłopak. Cała czwórka podeszła do nas bliżej.
- Jest i nasz model! - zawołała roześmiana Lieke uwieszając się na ramieniu Pedro. Odsunęłam się robiąc jej więcej miejsca. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niezręcznie jak w tej chwili. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie dziwię się, że Pedro zauważył spadek mojej wagi. Lieke była ładnie zaokrąglona w odpowiednich miejscach, a ja wyglądałam przy niej jak kościotrup. - Ty musisz być Martina. - posłała mi uprzejmy uśmiech. - Pedri wspominał, że będziecie mieć razem sesję. Mam nadzieję, że się nie zbłaźnił. - poczochrała mu włosy.
- Bardzo śmieszne. - wystawił jej w odpowiedzi język. Mój własny stanął w gardle. Czułam na sobie natarczywe spojrzenie chłopaka z kapturem na głowie, który wykonał do mnie połączenie. Zerknęłam na niego, a on jakby wyczytał na mojej twarzy prośbę o pomoc.
- Ok, miło was wszystkich poznać, ale mieliśmy iść coś zjeść. Lieke, nie wieszaj się na nim jak małpa, tylko daj mu się przebrać. - odciągnął roześmianą dziewczynę na bok.
- Jestem Sira, a to Ferran. - druga dziewczyna przedstawiła siebie i swojego chłopaka. - Może pójdziecie z nami na obiad? - zaproponowała z miłym uśmiechem. Lubiłam poznawać nowych ludzi i gdyby sytuacja była inna na pewno skusiłabym się na jej propozycję.
- Przepraszamy, ale mamy inne plany. - odezwała się Carlota.
- Tak, właściwie to już jesteśmy spóźnieni. - Javier teatralnie zerknął na swój drogi zegarek. - Martina, uciekaj się przebierać. Twój ojciec mnie zabije jak nie odstawię Cię na czas.
Blefował. Specjalnie wspomniał o moim ojcu, choć wcale nie byłam z nim umówiona. Skinęłam głową i przez swoją irytującą słabość ostatni raz zerknęłam na Pedro. Uchylił usta chcąc coś do mnie powiedzieć, ale odwróciłam się na pięcie mrucząc pod nosem pożegnanie.

***




 

 

1 komentarz:

  1. Jak ja uwielbiam takie przyjacielskie dogryzanie sobie! :D Cóż, Carlota musiała wybadać grunt odnośnie Javiera, a gdy tylko otrzymała zapewnienie, że nie łączy ich nic poza przyjaźnią to wzięła sprawy w swoje ręce. I słusznie! :D
    Czyli to nie Fede miał towarzyszyć Martinie podczas sesji, tylko nie kto inny, jak Pedro we własnej osobie! Piłkarz wiedział o tym, więc choć w pewnym stopniu mógł się na to przygotować, ale dla Martiny był to prawdziwy szok. I ani trochę się jej nie dziwię! Spotkanie z przeszłością nadeszło bardzo szybko i to w dodatku w takich okolicznościach. Wierzę, że było im trudno poskromić emocje podczas sesji, zwłaszcza, gdy fotograf żartował, że czuć między nimi chemię. Gdyby tylko wiedział! Muszę przyznać, że jestem troszkę zaskoczona tym, że tak swobodnie im się ze sobą rozmawiało. Spodziewałam się trochę niezręcznych rozmów, a tutaj proszę. Pedro jest szczerze przejęty Martiną i cieszą go jej sukcesy i oboje również martwią się o siebie. Zastanawia mnie kwestia tego telefonu. Czyli to nie Pedro, tylko Gavi? Jakie miał intencje? Na końcu zrobiło się trochę niezręcznie przez pojawienie się Lieke. Ale czy ona i Pedro naprawdę są parą? W końcu Carlota słusznie zauważyła, że Pedro ot tak nie zgodziłby się na sesję ze swoją byłą. Lecę czytać dalej!
    Martina wyglądała jak milion dolarów ;3

    OdpowiedzUsuń