sobota, 15 kwietnia 2023

Epilog

Przyszłość.


Ostatni gwizdek. Głośny, wręcz zwierzęcy okrzyk radości. Konfetti w kolorach granatu i borda. Magiczne fajerwerki. Łzy ogromnego szczęścia. Spełnienie ...
W jednej chwili trzymałeś w rękach charakterystyczny uszaty puchar, aby po chwili zamienić go na twój największego skarb tulący się sennie do twojej szyi niczym miś koala. Wzruszona spoglądałam z uśmiechem na twoją radość. Zasłużyłeś na to. Po wielu przegranych finałach nareszcie siegnąłeś po to co ci się należało.
Byłam naocznym, wręcz namacalnym świadkiem twojej trudnej drogi na sam szczyt. Przeżyłam z tobą każdą kontuzję, każdy uraz i każdy zły humor spowodowany porażką. Nie raz ugryzłam się w język, zacisnęłam usta, a innym razem pokłóciliśmy się tak ostro, że w ruch poszły rzeczy, które aktualnie mieliśmy pod ręką. Ileż to razy się "rozstawaliśmy"? Czasami nawet zdążyłam spakować walizkę do końca, ale najczęściej wywracałeś ją do góry nogami i przepraszałeś tak intensywnie, że w głowie i na ustach miałam jedynie twoje imię. Ja też przepraszałam. Stałam przed tobą niczym spłoszona sarenka czekając aż wyciągniesz do mnie ramiona w których będę mogła się schować. Nie umiałeś się na mnie długo gniewać. Z czasem zrozumiałeś czym są babskie humory, których sama nie potrafiłam opanować. Byliśmy w tym razem. Trzymając się za dłonie. Na dobre i na złe.
Czułam się spełniona gdy po każdym sukcesie szeptałeś do mnie "dziękuję". Dziś nie mogło być inaczej. Tak jak najpiękniejszego dnia w naszym wspólnym życiu podczas którego to ja miałam do rozegrania finał i musiałam wylać z siebie siódme poty. Wtedy to ty byłeś widzem. Byłeś obok, wspierałeś mnie i trzymałeś za mnie kciuki. Dawałeś mi siłę, której tak bardzo potrzebowałam. Wtedy też usłyszałam "dziękuję". Najpiękniejsze "dziękuję" jakiekolwiek wyszło z twoich ust. Trzymałeś na rękach nasz największy skarb, nasze najważniejsze trofeum, tworząc przed moimi oczami obraz będący prawdziwym arcydziełem. Tego dnia musiałam ustąpić innej kobiecie, która stała się tą najważniejszą w twoim życiu. Nie wzbudziło to we mnie zazdrości, a jedynie czystą radość rozsadzającą moje serce.
- Po kim ty jesteś takim małym przylepem, co? - do moich uszu dotarł twój rozbawiony głos. Roczna blondynka przetarła swoje zaspane oczka i ziewnęła w odpowiedzi. - Rozumiem. Mecz był nudny jak flaki z olejem. Tatuś się postara następnym razem. - poczochrał jej loczki.
- Nie prawda. Przez całe dziewięćdziesiąt minut pokazywała cię palcem. No, chyba że była zabawiana przez Fernando. - uśmiechnęłam się do mojej małej kopii. - Nawet zachichotała jak Gavi wywinął orła.
- W końcu to jej ulubiona komedia. Zawsze jak płacze to włączam jej komplikacje z Gavi'm.
Pokręciłam głową ze śmiechem. Wiedziałam, że się drażnisz. Dość często żartowaliście z siebie z Pablo, ale wiedziałam, że jeden za drugim skoczyłby w ogień. W końcu był dla ciebie niczym młodszy brat. Oraz, ku naszemu początkowemu zdumieniu, godna zaufania niania. Wraz z Fernando ostro walczyli o miano "ulubionego wujcia" małej Yary. Ale wystarczyło, abyś to ty pojawił się w polu jej widzenia i wszyscy mogli rozejść się na boki.
- Córeczka tatusia. - skomentowałam gdy jej pulchne rączki kolejny raz oplotły twoją szyję. - Jeśli marzy ci się rodzinne zdjęcie z tym czymś uszatym to radziłabym się pospieszyć. Daję jej pięć minut. Jeśli później wybijemy ją ze snu i dostanie furii to możesz zapomnieć o świętowaniu z kolegami. Wracasz do domu i ją usypiasz. Bez dyskusji.
- Obejdzie się bez armagedonu. To grzeczna dziewczynka. - splotłeś swoje palce z moimi i pociągnąłeś w stronę fotografa.
- Mówiłeś, że wdała się we mnie, a z tego co pamiętam zawsze powtarzasz, że jestem niegrzeczną dziewczynką. - rzuciłam niewinnie na co twoje oczy spojrzały na mnie z błyskiem. Wiedziałam co on oznacza. Zagryzłam zadziornie wargę w odpowiedzi.
Mimo wielu przeciwności losu, stereotypów oraz ludzkiej zawiści, wciąż byliśmy tu razem. Uśmiechając się szczerze i pozując do wspólnego zdjęcia. Kolejnego do naszej sporej kolekcji, która była dopiero w swojej początkującej fazie.
Byliśmy szczęśliwi bo byliśmy razem. Tak jak od początku chciało tego przeznaczenie.

"Kiedy dwoje ludzi ma być razem, będą razem. Istnieje coś takiego jak przeznaczenie"
- Sara Gruen, "Woda dla słoni"


***

THE END