sobota, 15 kwietnia 2023

10.2 "He said, let's get out of this town."

Gdy nasz związek wypłynął na światło dzienne, jedyne czego się obawiałam to zepchnięcie sukcesów Pedro w cień.
Nie martwiłam się niedojrzałymi komentarzami małolat, które na serio uważały, że mój chłopak złamał im serca i nawet ogłosiły na TikTok'u trzy dniową żałobę narodową. Nie martwiłam się fanatykami, którzy w naszej relacji dostrzegali sabotaż przygotowany przez mojego rodzonego ojca w celu przeniesienia Pedro z Barcelony do Madrytu. Nie martwiłam się również niedorzecznymi artykułami na sportowych portalach, gdzie zaczęto pisać brednie o kłótni Pedro z szatnią Barcelony, która miała być niezadowolona z powodu naszego związku, choć osobiście poznałam większość jego kolegów z drużyny i żaden z nich nie dał mi do zrozumienia, że jestem czymś w rodzaju intruza.
Najbardziej martwiłam się faktem, że nasz związek był bardziej rozgłośniony niż nagroda dla Złotego Chłopca, którą Pedro miał odebrać. Uważałam, że właśnie o tym powinni pisać, a nie wtykać nosy w czyjeś życie prywatne. To, że ktoś był popularny, nie oznaczało, że ludzie mieli wejść z butami w jego życie. Prywatność była rzeczą świętą, ale fani błędnie sądzili, że są jej częścią.
Fala hejtu zalała moje media społecznościowe. Byłam na to przygotowana, ale nie sądziłam, że w człowieku może mieścić się tyle nienawiści. To ja byłam tą złą, która owinęła biednego i nieskazitelnego Pedri'ego wokół palca. Możliwe, że poiłam go również amortencją, ale skąd mogłam wiedzieć jak się ją przyrządza skoro do dzisiaj czekałam na swój list z zaproszeniem do Hogwartu?
Byłam brzydka, głupia, nudna, za chuda, za gruba (?!), nosiłam okulary, a po za tym nie wbijałam się w kanon piękna bycia WAG. Nie wiem, może dlatego że nie wypinałam półnagiego tyłka na Instagramie, ani nie wstrzykiwałam sobie niczego w usta, aby wyglądały one jak rybie wargi?
Gdy podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Pedro, ten jedynie się śmiał. Oczywiście nie dobierałam do siebie tych wszystkich komentarzy, ale wzruszyłam się gdy po zakończonej rozmowie opublikował niespodziewanie nasze wspólne zdjęcie z Teneryfy, oznajmiając całemu światu, że jest we mnie do szaleństwa zakochany.
Carlota z kolei uważała, że powinnam unieść głowę wysoko i pokazać światu swoją siłę. A co daje kobiecie największą siłę i poprawia humor? Zakupy! W ten sposób wyciągnęła mnie na zakupowy szał na Gran Via. Ubrania, buty, kosmetyki, dodatki ... kręciło mi się w głowie od tego wszystkiego!
- Dolej oliwy do ognia! - zaśmiała się wciągając mnie do słynnego butiku Victoria's Secret. - Niech sączą więcej jadu sądząc, że zabawiasz się kartą kredytową swojego chłopaka. A skoro Ci ją podarował to chyba wypada kupić mu prezent! - wpadła pomiędzy koronkowe komplety.
- Nawet nie wiem jak wygląda jego karta. - zaśmiałam się rozglądając wokół. - Tutaj mam mu kupić prezent?
- Yhym, a najlepiej w kolorach granatowym i bordowym. - wskazała mi dwa seksowne komplety w tych barwach. - Mówiłaś, że ubranie koszulki meczowej odpada z powodów moralnych, ale chyba w ten sposób możesz go wesprzeć? Albo zmotywować.
- Niby w jaki sposób skoro dzieli nas ponad sześćset kilometrów?
- A jak do tej pory radził sobie bez ciebie? - uniosła brew ku górze. Zagryzłam wargę czując gorąc wpływający na moje policzki. - Kochana, każdy facet ma na swoim telefonie zdjęcie swojej dziewczyny w seksownej bieliźnie. Jest to dość przydatne w związku na odległość albo podczas częstych wyjazdów.
- Przymierzyć mogę. - wyrwałam jej komplety z rąk udając się w stronę przymierzalni. Weszłam do jednej z nich przekręcając za sobą kluczyk. Westchnęłam głęboko. Byłam otoczona lustrami, które z każdej strony ukazywały moją zaczerwienioną twarz. Ja już totalnie zwariowałam przez tą diablicę!
Najpierw założyłam na siebie granatowy komplet. Leżał idealnie i był na prawdę wygodny. Seksowny, ale nie wulgarny. Nie miałam hiszpańskich krągłości, ale w tym kroju spodobałam się samej sobie. Chwilę biłam się z myślami, aż chwyciłam do rąk telefon i zrobiłam kilka zdjęć. Potem to samo zrobiłam z kompletem bordowym. Opuściłam małe pomieszczenie z zamiarem kupna i z większą pewnością siebie.
- Odkąd urządziłyśmy przyjęcie urodzinowe Ansu Fati'ego dostajemy mnóstwo zamówień z Barcelony i jej okolic. - zauważyła Carlota w drodze do mojego mieszkania. - Pamiętasz jak mówiłyśmy na samym początku o otworzeniu filii naszej firmy?
- Owszem, ale gdy ją odpowiednio rozwiniemy i będziemy mogły zatrudnić pracowników. - odpowiedziałam wysyłając Pedro zdjęcia z dopiskiem "Granatowa czy bordowa? W której mam obejrzeć mecz?". - Marzyłaś o filii w twojej rodzinnej Walencji.
- Wtedy nie znałam Javiera.
- Jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
- Chcemy zamieszkać razem. - wyznała zaskakując mnie. - W Madrycie. Wiesz, nie wyobrażam sobie, abym mogła być z dala od niego. Uzależnił mnie od siebie!
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wam się układa. - uśmiechnęłam się szeroko. - Możemy wybrać inne miasto, albo w ogóle. Czemu tak na mnie patrzysz? - spytałam na co dziewczyna pacnęła się dłonią w czoło. - Oh, masz na myśli Barcelonę!
- Mam na myśli ciebie w Barcelonie w łóżku twojego boskiego Kanaryjczyka. - przewróciła oczami.
- Chcesz się mnie pozbyć? - zaśmiałam się. Moje serce zaczęło szybciej bić na samą myśl o takim rozwiązaniu. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej!
- Nie kochanie, nie chcę. - zaparkowała samochód przed moją kamienicą. - Po prostu jestem zakochana do szaleństwa i nie wyobrażam sobie być z dala od Javiera oraz tęsknić za nim codziennie tak jak ty za Pedri'm. Dlatego jako dobra wspólniczka chce Ci pomóc znaleźć wyjście z tej sytuacji.
- Na razie to niemożliwe. - zauważyłam.
- Jeszcze kilka miesięcy, a będziemy mogły sobie na to pozwolić. Ja jestem za Barceloną, a ty? - spojrzała na mnie uważnie. Z piskiem radości rzuciłam się na jej szyję. - Od dzisiaj pracujemy jeszcze ciężej, aby cię później wysłać do twojego kochasia z walizkami w rękach, jasne?
- Więc Gavira będzie musiał odebrać mnie z lotniska. Ma już wprawę.


To był pierwszy raz gdy weszłam na samą górę wręcz w podskokach. Wizja pracy w Barcelonie i zamieszkania z Pedro pod jednym dachem pobudziła w moim organizmie nieskończoną ilość endorfin. Położyłam torby z zakupami na kanapie i chwyciłam za dzwoniący w mojej torebce telefon. Uśmiechnęłam się szeroko dostrzegając kto się do mnie dobija. Opadłam plecami na łóżko odbierając połączenie. Motyle w brzuchu dały o sobie znać gdy tylko zobaczyłam jego twarz.
- Cześć kochanie. - pomachałam mu.
- Czy ty chcesz mnie zabić przylepie? - spytał na wstępie, na co zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Jak według ciebie mam dzisiaj zagrać czując ucisk w spodniach?
- To tylko bielizna. - zachichotałam.
- Na twoim nagim ciele. - jęknął.
- Myślałam, że Ci się spodoba.
- Problem w tym, że za bardzo mi się spodobało. - przeczesał nerwowo swoje włosy. - Obydwa komplety są bardzo ładne. Ale proszę Cię, bez takich akcji w dniu meczu gdy nie ma cię obok mnie.
- Kochanie, jak sobie radziłeś do tej pory? - spytałam przełykając ślinę i spoglądając jak barwa jego tęczówek staje się ciemniejsza. Potrząsnął głową jakby chciał coś z niej wyrzucić. - Gdzie teraz jesteś? - spytałam, a gdy odpowiedział że jest sam w hotelowym pokoju, zrobiłam coś, o co bym się nigdy w życiu nie podejrzewała. - Opowiedzieć Ci jak ja sobie radziłam?
- Martina ... - warknął ostrzegawczo. - To nie jest śmieszne.
- Zawsze wtedy myślałam o tobie. - szepnęłam odpinając guzik od spodni. Uniosłam telefon w ten sposób, aby mógł to zauważyć. - Wyobrażałam sobie, że moje ręce są twoimi. - jego źrenice się rozszerzyły. - To były momenty gdy cholernie za tobą tęskniłam. Gdy byłam sama. W środku nocy. - włożyłam dwa palce do swoich ust.
- Dalej to robisz? - wychrypiał, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
- A ty nie? - opuszkami palców zjechałam do granicy mojej bielizny. - Pewnie myślisz wtedy o jakiejś seksownej modelce. - droczyłam się.
- Martina, nigdy nie potrzebowałem twoich zdjęć w bieliźnie, aby sobie ulżyć. - oblizał swoje usta oddychając ciężko. - Wystarczyła sama myśl o tobie.
- Dotnij się, proszę. - wyszeptałam robiąc to samo. Przymknęłam powieki oddając się przyjemności w takt odgłosów wydobywających się z ust chłopaka. Sama ledwo kontrolowałam własne. Nie potrzebowaliśmy zbyt dużo czasu, aby na przemian wyrwały się z nich nasze imiona przepełnione ekstazą. - Lepiej? - wydyszałam po chwili.
- Czuję, że strzelę bramkę. A ty załóż tą granatową.

*


Rodzinny dom Beltrana nie był zwykłym domem. Nie był nawet rezydencją. On był po prostu małym zamkiem pod Madrytem. Z pięknym dużym ogrodem oraz stadniną na tyłach posiadłości. Wchodząc tam po raz pierwszy czułam się jakbym wstępowała w progi muzeum. Nie wyobrażałam sobie życia w takich warunkach. Ale jego matka była dumna oprowadzając nas po wszystkich pomieszczeniach. Nie była nieprzyjemną kobietą, aczkolwiek jej wyniosły ton i sztywność w gestach, którymi była naznaczona od najmłodszych lat, wprowadzała mnie w lekkie zakłopotanie. Wiedziałam, że uwielbia moją siostrę, ale ja o wiele lepiej się czułam podczas gotowania z panią Rosą.
Stałam na środku tak zwanej sali balowej pilnując uważnie, aby stoły zostały rozłożone w odpowiedni sposób. Niecierpliwie spoglądałam na antyczny i zapewne bezcenny zegarek dający mi jasny sygnał, że dowóz kwiatów spóźniał się już dobre dziesięć minut. Ja byłam wyrozumiałą osobą, ale nie mogłam tego powiedzieć o matce Beltrana.
- Ta sala jest bardzo piękna. - zwróciłam się do niej gdy surowym wzrokiem wyglądała przez okno na podjazd. - Czy w tych czasach jest praktyczna? Używają ją państwo często?
- Teraz najczęściej służy jako piękne tło do eleganckich sesji zdjęciowych. W ten sposób zarabia na samą siebie. Niestety dawne przyjęcia i bale są już przeszłością. - westchnęła omiatając zdobiony sufit z tęsknotą. - Bardzo chciałabym, aby ślub Beltrana i Danieli odbył się w naszej posiadłości. Może mogłabyś z nimi porozmawiać?
- Niczego nie obiecuję. - uśmiechnęłam się nie chcąc robić kobiecie niepotrzebnych nadziei. Osobiście nie miałam zamiaru w cokolwiek się wtrącać, a cierpliwie czekać aż Daniela poprosi mnie o pomoc. To był jej ślub i musiał się odbyć na jej warunkach.
- Słyszałam o tobie i tym piłkarzu. Dość głośno jest o nim w ostatnim czasie. Tak samo jak o tym drugim. - zamyśliła się przez chwilę. - Eleonora i Sofia non stop o nich mówią. - poczułam się dziwnie z myślą, że nawet księżniczki Hiszpanii, w tym sama następczyni tronu mogą podkochiwać się w moim chłopaku. A jeszcze dziwniej mi było gdy matka Beltrana mówiła o nich jak o córkach sąsiadów z naprzeciwka.
- Zapewne ma pani na myśli Pedro Gonzaleza i Pablo Gavirę? - odchrząknęłam, a ona pokiwała głową. - To prawda. Ja i Pedro jesteśmy razem. Poznaliśmy się w Las Palmas przed rokiem, ale tego wścibskie media nie muszą wiedzieć.
- I bardzo dobrze. Żadnych wywiadów. - położyła mi dłoń na ramieniu. - I nie czytaj tego co o was piszą. Wiem, że ciekawość jest czasami silniejsza, ale nie rób tego. Żyję z tym piętnem od pół wieku, więc wiem co mówię. Czy Pedro będzie Ci jutro towarzyszył?
- Niestety, ale jutrzejszego wieczoru będzie odbierał nagrodę dla Złotego Chłopca. - uśmiechnęłam się z dumą.
- Pogratuluj mu ode mnie. A gdy i na was przyjdzie pora to z przyjemnością udostępnię wam tą sale na wasze przyjęcie zaręczynowe. Jako siostra mojej synowej jesteś dla mnie jak rodzina.
- Oh, dziękuję. - wydukałam chociaż w moich planach nigdy nie było i nie będzie przyjęcia z takiego powodu. Nie miałam pojęcia co mnie czekało w przyszłości, ale gdyby pewnego pięknego dnia Pedro zechciał poprosić mnie o rękę, nie chciałabym robić z tego wydarzenia roku. To miało być tylko pomiędzy nami.
- To tyczy się również ciebie Stello. - zwróciła się do mojej siostry, która nagle pojawiła się obok nas. - A teraz was przepraszam, ale chyba kwiaciarnia dojechała. Mam im co nie co do powiedzenia.
- Po moim trupie. - warknęła pod nosem siedemnastolatka.
- Zachowuj się. - syknęłam w jej stronę. - Ja również czuję się tutaj niekomfortowo, ale muszę robić dobrą minę do złej gry.
- Zamierzam wziąć telefon na to nudne przyjęcie i oglądać pod stołem odebranie przez Pedri'ego nagrody. - przybrała buntowniczą pozę.
- Oszalałaś? - wytrzeszczyłam na nią oczy. - Ja mam w planach wyjść ze sali w tym momencie. Stella, przecież możesz mi towarzyszyć. Chyba nie chcesz, aby goście gadali za naszymi plecami co mogłoby się odbyć na Danieli?
- Wali mnie co o mnie powiedzą. - warknęła zaciskając pięści. - I tak już jestem czarną owcą w tej rodzinie. - ruszyła w stronę wyjścia z sali.
- O czym ty mówisz? Stella! - zawołałam za nią. W progu wyminęła się ze zdezorientowaną Danielą, która posłała mi pytające spojrzenie. Skinęłam na nią i wskazałam na schody na które wbiegła nasza młodsza siostra. Razem udałyśmy się do zajmowanego przez nią pokoju.
Widok jej zapłakanej twarzy i trzęsącego się od szlochu ciała wystraszył mnie nie na żarty. Obie z Danielą podbiegłyśmy do niej zajmując miejsca po obu stronach.
- Skrzacie co się stało?!
- Ktoś sprawił Ci przykrość? Powiedz kto! - oczy wydrapię jeśli okaże się to prawdą. Choćby Pedro miał mnie widywać za kratkami! - Stella, powiedz coś! Co się stało?
- Nie mogę! - załkała. - Odepchniecie mnie.
- O czym ty ...
- Boże, chyba nie chcesz nam powiedzieć, że jesteś w ciąży? - Daniela zakryła usta dłonią, a ja miałam ochotę ją kopnąć.
- Jeszcze Ci tylko pulsującej żyłki na szyi brakuje żeby być jak ojciec! - rzuciłam w jej stronę poduszką. - Maleńka, co ty mówisz? Nigdy Cię nie odepchniemy. - objęłam brunetkę ramieniem i zaczęłam kołysać jak małym dzieckiem. - To z powodu jakiegoś dupka? Poszczuję go Pedri'm. - obiecałam, a ona załkała jeszcze bardziej.
- Chyba wolałabym, aby powodem był jakiś dupek. - wyjąkała.
- Skrzacie natychmiast mów co się stało. - Daniela miała mniej cierpliwości ode mnie. Może dlatego, że miała na swojej głowie dwie młodsze siostry, a nie jedną.
- Ale nie powiecie rodzicom? - pociągnęła nosem. Spojrzałyśmy po sobie niepewnie. Skoro Luis i Helen mieli o tym nie wiedzieć to sytuacja musiała być poważniejsza niż z początku mi się wydawała. Kiwnęłyśmy w zgodzie głowami chcąc, aby wydusiła to wreszcie z siebie. - Od jakiegoś czasu zauważyłam, że coś jest ze mną nie tak. - zaczęła. - Dziwnie się czułam ...
- Jesteś chora? - przerwałam jej dzięki czemu zirytowana Daniela mogła odrzucić pocisk w postaci poduszki w moją stronę.
- Nie. Choć nie wszyscy by się z tym zgodzili. - szepnęła. - Co raz częściej się na tym łapałam. Ja ... chyba się zakochałam.
- Serio Stella?! - pisnęła Daniela. - Ja tu zawału chcę dostać, a ty mi wyjeżdżasz z pierwszą miłością?! Z tobą również podzieliłabym się tabletkami, było poprosić!
- Dlaczego z powodu niewinnego zakochania się uważasz, że jesteś czarną owcą w rodzinie? I dlaczego miałybyśmy cię z tego powodu odepchnąć? - chwyciłam ją za dłoń nie zwracając uwagi na irytację Danieli. Stella uniosła na mnie zapłakaną twarz i uchyliła lekko swoje usta ... - Zaraz ... zakochałaś się w Pedro? - wydukałam, a moje serce stanęło na moment.
- Co? Nie! Oczywiście, że nie! - oburzyła się. - Ale to przez niego!
- Co takiego?
- Przez niego ją sfaulowałam! - zakryła twarz w dłoniach.
- Stella? Chcesz mi powiedzieć, że zakochałaś się w Lieke? - spytałam niepewnie. Odpowiedziała mi dość wymowna cisza. Daniela otwierała i zamykała na przemian usta zszokowana tak samo jak ja. - Maleńka, to nie jest nic złego. - przytuliłam ją znów do siebie.
- Jak to się ... jak się zorientowałaś? - Daniela objęła ją z drugiej strony gładząc po włosach. - Opowiedz nam wszystko.
- Sama nie wiem. - otarła policzek. - Ja ... nie rozumiem tego. Przecież podobają mi się chłopacy. Ale wtedy na boisku ... obserwowałam ją uważnie bo wiedziałam, że jej osoba sprawia Ci przykrość. - zwróciła się do mnie. - Tak bardzo mnie irytowała! Myślałam, że z powodu Pedri'ego, ale gdy teraz o tym myślę, wydaje mi się, że byłam o nią w jakiś dziwny i pokręcony sposób zazdrosna. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej, a do tego ta cieszynka ... nie chciałam jej skrzywdzić.
- Ona nie ma o to żalu. - uśmiechnęłam się. - Zrozumiała twoje motywacje.
- Irytowała mnie moja słabość do niej. Ostatnio nawet wypytywałam o nią Pedri'ego, oczywiście w taki sposób, aby mnie nie rozszyfrował. Co ze mną jest nie tak? - jęknęła. - Nigdy nie spojrzę jej w oczy!
- Jeśli podobają Ci się chłopcy i dziewczyny to moja droga jesteś skrytym oraz wymarzonym seksualnym ideałem. - zachichotała pod nosem Daniela. - Jesteś biseksualna.
- Wiesz ... nie powinnam tego mówić bo dowiedziałam się tego w tajemnicy ... - zaczęłam niepewnie. Nie mogłam tego dusić w sobie. - Ugh, po prostu nie wydajcie mnie przed Pedro! Lieke także woli dziewczyny, ale na razie nie mówi o tym głośno bo jej rodzina tego nie akceptuje. Jest jej z tym ciężko.
- Na prawdę? - Stella zerknęła na mnie z lekkim błyskiem w oku.
- Myślę, że powinnaś ją osobiście przeprosić za ten faul. Może następnym razem odwiedzisz ze mną Pedro w Barcelonie? - spytałam niewinnie, na co Daniela zaniosła się śmiechem, a policzki Stelli pokrył rumieniec. - Lieke jest bardzo miłą dziewczyną.
- Nie wiem ... może. - odchrząknęła. - Dziękuję.
- Za co skrzacie? - zdziwiła się Daniela. - Powinnaś nas raczej przeprosić. Jak mogłaś pomyśleć, że Cię ocenimy?! A rodzice? Ojciec się raczej ucieszy, że tym razem nie chodzi o domniemaną ciążę!
- Tsaa ... ale to kolejny Cule. - mruknęłam.

*


Nie wiem czy powiedzenie, że "przyjęcie się rozkręciło" byłoby adekwatne do sytuacji w której się aktualnie znajdowałam, ale atmosfera była o wiele mniej sztywna niż na samym początku. Może to był zbawienny wpływ szampana, kto wie. W każdym bądź razie moja i Stelli ucieczka do ogrodu, gdzie wspólnie oglądałyśmy jak Pedro odbiera Złotą Piłkę, była jedną z najlepszych rozrywek tego wieczoru. Jedynie tata miał do nas żal bo jako ojciec przyszłej panny młodej musiał siedzieć przy stole i szczerzyć zęby do wszystkich wokół.
Nie skromnie dodam, że wykonałyśmy z Carlotą kawał dobrej roboty. Sala była przepięknie udekorowana, a z jej kąta, gdzie na podeście swoje miejsce miała orkiestra wynajęta z samej madryckiej opery, dochodziła do nas przyjemna muzyka. Zainspirowane muzycznym tłem serialu Bridgertonowie, zaproponowałyśmy muzykom wykonanie nowoczesnych piosenek w podobny sposób. W ten sposób ta cudowna sala przypomniała sobie przyjęcia sprzed wieku bądź dwóch. A to nie było wszystko.
Wprowadziłyśmy karnety balowe w których mężczyźni mogli się zapisywać jeśli chcieli zatańczyć z daną kobietą. Byłam w ten sposób zmuszona na taniec z nudnymi kuzynami Beltrana, ale czego nie robi się dla siostry? Również jej teściowa była zachwycona wszystkimi pomysłami, chodząc wokół gości z blaskiem na twarzy.
- Mam genialną córkę. - szepnął tata gdy prowadził mnie w tańcu na parkiecie. - Wiesz, bałem się że pomysł z twoją firmą jest jedynie kaprysem dla którego stracisz czas. Myliłem się. Masz ogromny talent.
- I tak wiem, że całe życie będziesz się nad nami trząść.
- Oczywiście, że będę. - okręcił mnie wokół. - Ale przynajmniej dzięki tobie i Stelli nie będę musiał przesiadywać w pałacach.
- Tylko na stadionach? - zaśmiałam się.
- Obiecaj, że twój ślub będzie normalny. Nie wiem kiedy, nie wiem gdzie, nie wiem z kim ... nie no, mam nadzieję, że już wiem z kim. - parsknął pod nosem. - Ale nie chcę na nim siedzieć jak na tureckim kazaniu. Chcę Cię oddać w ręce twojego przyszłego męża w normalnych warunkach.
- Chcę wziąć ślub na plaży. W Las Palmas. - z moich ust wyrwało się to, co chowałam w sercu od bardzo dawna. Moje skryte marzenie, które kiedyś było snem. - Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele.
- Więc życzę Ci tego z całego serca. - ucałował czule moją skroń. - A teraz zerknij w ten zabawny karnecik i zobacz kogo masz następnego na liście.
- Byłeś ostatnim dżentelmenem. - zaśmiałam się.
- Na pewno? - uniósł brew ku górze. Kręcąc głową sięgnęłam po mały notesik przywiązany na tasiemce do mojego nadgarstka. Uchyliłam usta czytając nazwisko. - Kim jest Pedro González López?
- Mogę? - usłyszałam za sobą doskonale znany mi głos. Tata się zaśmiał, a ja odwróciłam do tyłu. Pedro stał przede mną w smokingu i z firmowym uśmiechu przyklejonym do twarzy. - Myślisz, że tylko ty możesz robić niespodzianki?
Chwycił za moją dłoń i zaprowadził na sam środek parkietu. W kącie sali rozbrzmiały pierwsze takty "Wildest Dream" gdy poczułam jak obejmuje mnie jedną ręką w tali, a drugą splata nasze palce ze sobą. Ucałował je i poprowadził mnie w tańcu.
- Jak możesz to robić własnej siostrze i wyglądać piękniej od niej na jej własnym przyjęciu zaręczynowym? - zaśmiał się do mojego ucha, po czym nie czekając na odpowiedź okręcił mnie wokół. - Chyba nie masz nic przeciwko, że przyjechałem tu z Lieke?
Zaśmiałam się. Nie tylko Pedro odbierał dzisiaj swoją nagrodę. Lieke została najlepszą piłkarką na tej samej gali. Czy podzieliłam się z nim najświeższymi nowościami? Oczywiście, że tak. Z premedytacją zabrał ją ze sobą w jej cudownej sukience, aby miała okazję porozmawiać ze Stellą. Nie chcieliśmy je absolutnie naciskać. Chcieliśmy, aby miały szansę ze sobą porozmawiać. Reszta należała do nich.
- Wyleczyłeś mnie z zazdrości.
- Czyli zrozumiałaś upraciuchu, że jestem tylko twój?
- Zawsze możesz mi odświeżać pamięć co jakiś czas. Profilaktycznie oczywiście. - zachichotałam.
- Czy dobrze pamiętam, że ta piosenka jest o ucieczce? - spytał, na co przytaknęłam. - Zmywamy się?
- Ale ... dopiero przyszedłeś. A co z Lieke?
- Przyszedłem po ciebie. - podkreślił. - A Lieke zajmie się Stella. Chciałaś odświeżenia pamięci? Doskonale się składa. - chwycił mnie za rękę i poprowadził przez całą salę. Moi rodzice i siostry kompletnie nie byli tym zdziwieni. Wręcz w biegu chwyciłam płaszcz i wyszłam z Pedro na chłodne grudniowe powietrze. Przystanęłam z wrażenia gdy spojrzałam w dół schodów.
- No chyba żartujesz!
- Kochanie, teraz zrobię to legalnie.
- Mam szpilki i długą sukienkę!
- Z seksownym i wygodnym rozcięciem. Chodź! - pociągnął mnie w stronę motoru. - Beltran go dla mnie przechował. Nie mogłem przecież przywieźć nim Lieke.
- Ale mnie już tak? - prychnęłam.
- Wiesz ... może Lieke woli dziewczyny, ale mimo wszystko głupio bym się czuł gdyby obejmowała moje biodra udami. - błysnął uśmiechem i pomógł mi założyć kask na głowę. - Jedziemy do ciebie.
- Nie mam pojęcia dlaczego się na to godzę. - jęknęłam wchodząc z jego pomocą na tego potwora.
- Adrenalina? Seksowny kierowca, któremu znów wymacasz mięśnie na brzuchu? - nabijał się. - Przyznaj, że jest w tym coś z romantyzmu. Po za tym znów możesz być pełnoetatowym przylepem.
- Jestem zawsze pełnoetatowym przylepem! - objęłam go mocno. Pedro pogładził z czułością moje dłonie, po czym włączył silnik. Jeśli zgubię po drodze szpilki to go własnoręcznie uduszę! - Tylko nie za szybko. - poprosiłam przytulając się do jego pleców.
- Nie bój się. Nie zrobię Ci krzywdy.
- Już wiem dlaczego się na to godzę.
- Dlaczego?
- Bo Cię kocham Gonzalez.

Mknęliśmy przez ulice nocnego Madrytu. Nie czułam chłodu, a jedynie ciepło bijące z jego ciała. Ufałam mu całą sobą. Oddałam się mu bez reszty wraz ze swoim życiem.
Był mój. A ja byłam jego.

***


1 komentarz:

  1. Współczuję Martinie, że musiała zmagać się z taką falą hejtu, która zalała ją w mediach społecznościowych. To się w głowie nie mieści, że takie nastolatki myślące, że pozjadały wszystkie rozumy, piszą takie rzeczy :/ Ugh! Dobrze że aż tak nie dobierała do siebie tych wszystkich bzdur i dobrze, że miała wsparcie w Pedro, który po prostu machnął na to ręką. Skoro jego fanki nazywają się jego fankami to chyba powinny cieszyć się jego szczęściem, prawda?
    Filia firmy w Barcelonie, aby Martina mogła zamieszkać z Pedro? Tak, tak, tak! Jestem pewna, że osiągnie ten cel w niedługiej przyszłości. Carlota miała świetny pomysł, nie tylko z tym, ale również z zakupami, podczas których Martina zaopatrzyła się w seksowną bieliznę ^^ Biedny Pedro ^^ Znaczy biedny, nie biedny haha, bo co zobaczył to jego! Dobrze że nie wstydzą się tego co czują oraz myślą, tylko dają się ponieść ^^ Na odległość trzeba sobie jakoś radzić, a co :D
    Przyjęcie zaręczynowe Danieli oczywiście wypadło świetnie :) Mimo początkowej sztywności spowodowanej samą obecnością w małym pałacu oraz mamą pana młodego, później atmosfera na szczęście się rozluźniła. Mama Beltrana na pewno jest specyficzna, ale widać, że ma po kolei w głowie i chce jak najlepiej nie tylko dla swojej przyszłej synowej, ale również dla jej sióstr :)
    Tajemnica dziwnego zachowania Stelli również została rozwiązana, chociaż najpierw jej dwie starsze siostry prawie zeszły na zawał. Dobrze że dziewczyna odważyła się wyznać swój sekret i oczywiście, że dostała ogrom wsparcia :) A również towarzystwo w postaci Lieke, o które sprytnie zadbała Martina ^^
    Później mogła już osobiście pogratulować Pedro nagrody ;3

    OdpowiedzUsuń