Londyn 2021
Bramkarz obronił strzał, a ja wstrzymałam oddech. Wokół mnie rozbrzmiały okrzyki radości zmieszanie z jękami zawodu. Chwilę później pół stadionu ogarnęła fala euforii, a barwy Italii poszybowały w górę. Loteria rzutów karnych tym razem rozstrzygnęła się na korzyść piłkarzy w niebieskich strojach. Widziałam jak spuściłeś głowę, próbując ukryć łzy zawodu. Moje zdradzieckie serce zadrżało jakby wyrywając się do Ciebie. Wiedziałam, że byłeś najlepszy na boisku. Mój czujny wzrok nie oderwał się od Ciebie ani na chwilę. Chłonęłam Twój widok, Twoje ruchy, Twoją mimikę. Przymknęłam oczy przywołując wspomnienie Twojego dotyku na mojej skórze. Wspomnienie Twojego zapachu w moich nozdrzach. Czy to w ogóle możliwe, abym go czuła z takiej odległości? Tak bardzo mi tego brakowało. Znów zadrżałam. Byłam taka słaba. Nie odmówiłam gdy w moich dłoniach wylądował bilet na dzisiejszy mecz. Byłam masochistką. Miałam zapomnieć, przecież mnie o to poprosiłeś. A raczej rozkazałeś, łamiąc moje serce na tysiące odłamków. Czy choć przez chwilę zastanowiłeś się nad tym, czy jest to w ogóle możliwe? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy? Po tym jak wspólnie odkryliśmy na czym polega miłość i jak się w nią gra? Mówią, że czas leczy rany. Dlaczego więc ja nadal odczuwam ból? Dlaczego odchodząc nie zostawiłeś instrukcji do tego jak mam żyć bez Ciebie? Bez Twojej miłości? Czy kiedykolwiek ona istniała? Zerkam na mężczyznę obok mnie - powód tego dlaczego się ode mnie odwróciłeś. Oszukałam Cię? A czy Ty powiedziałeś mi całą prawdę o sobie? Czy to nie dziwne, że dla całego świata byłeś TYM "Pedri", a ja znałam Cię jako "Pedro"? Może gdybyśmy od samego początku mówili sobie o wszystkim nie byłoby tego irracjonalnego nieporozumienia? Nie byłoby tej historii. Nie byłoby złamanych serc. Nie byłoby wspomnień najpiękniejszych chwil w moim życiu. Ostatni raz zerkam na Ciebie. Schodzisz do tunelu ze spuszczoną głową. Historia Romea i Julii skończyła się tragicznie. Dobrze, że choć my żyjemy. Ale czy życie bez miłości nie jest również tragedią?
***
Ktoś? Coś? ^^
Zacznę od tego, że ogromnie ucieszył mnie Twój powrót do pisania, bo bardzo brakowało mi Twojej twórczości. W dodatku już po tym prologu jestem przekonana, że przed nami kolejna wyśmienita historia. :) Naszych głównych bohaterów bez wątpienia łączy dość skomplikowana i bolesna przeszłość. Obydwoje popełnili jakieś błędy i zranili siebie nawzajem. Mimo to dla Martiny to wciąż nie jest zakończony rozdział. Jej obecność na meczu w towarzystwie innego i te wszystkie emocje, które temu towarzyszyły... Wszystko do niej od razu wróciło i ani trochę nie zazdroszczę jej, że na nowo musiała to przeżywać. Mam jednak nadzieję, że losy tej dwójki potoczą się zupełnie inaczej od tych Romea i Julii i odnajdą wspólne szczęście.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział. :)
JA! :D
OdpowiedzUsuńOch, jak ja się cieszę z Twojego powrotu! Już ja Cię przypilnuję, nie myśl sobie ^^
Strasznie smutny ten prolog :( Martinę i Pedro łączyło coś naprawdę silnego i poważnego, co niestety nie przetrwało. Ale czy na pewno? W końcu Martina nadal kocha piłkarza i nie zapomniała o nim nawet na pół sekundy. Gdyby było inaczej nie pojawiłaby się na meczu. Zadała sobie ból, ale chyba tego nie żałuje... Bardzo jestem ciekawa, co ich rozdzieliło. Pedro nie powiedział dziewczynie całej prawdy o sobie, obok niej pojawił się ktoś inny... Już zacieram łapki i czekam na więcej! Bardzo mnie przybiło to ostanie pytanie :(
Buziaki! :* :* :*